piątek, 4 lipca 2014

44. trzy zdania

Strawberries! British strawberries for a pound!
Wpierdalam tyle truskawek, że pan ze straganu z owocami mnie już rozpoznaje. Stragan ustawiony jest naprzeciwko mojej pracy, wśród innych straganów, na ławkach wokół siedzą ludzie i cieszą się słońcem, jedząc owoce i słodycze. Uwielbiam te ulotne chwile, gdy wśród zgiełku angielskiego deptaka podpatruję życie miasta, gdzie ocierają się o siebie kultury, zwyczaje i tradycje; high street jest tyglem, gdzie jest wszystko co złe i wszystko co dobre naraz.

***

I would feel comfortable if I had to walk out of work now and leave you in charge of the store.
Na początku mojego szkolenia J. krzyczał, że trzeba mnie wrzucić na głęboką wodę, bo tak się najlepiej szkoli pracowników. O dziwo, jemu samemu wrzucanie mnie na głęboką wodę szło bardzo średnio, a przodował w tym R., który, z ciepłym uśmiechem na ustach, inicjował wszystkie przerażające dla nowicjusza rzeczy, takie jak pierwsze przejęcie sejfu, pierwsze samodzielne zmiany i pierwsze samodzielne odbieranie dostawy. R. ma coś, co Brytyjczycy nazywają people skills. Nigdy nie widziałam R. zdenerwowanego, nigdy nie słyszałam, żeby podniósł głos, nigdy nie słyszałam, żeby kogoś krytykował. Nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek się R. sprzeciwił lub odmówił zrobienia czegokolwiek. R. prowadzi poważne rozmowy w taki sposób, że delikwent sam zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił źle, przeprasza i obiecuje poprawę. Ja też.
Wczoraj R. powiedział, że się sprawdziłam i moje szkolenie niedługo dobiegnie końca.

***

We'll need to sit down for a couple of hours next week and have a chat about a few things.
Zapytałam, czy to będzie straszne. A. roześmiał się i powiedział, że nie, ale mnie niewidzialna ręka ściska za gardło, gdy o tym myślę.
Boję się nastepnego tygodnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz