Siedzę w kafejce IC, objadłam się sałatką, czekoladą i
owocami, zapiłam termosem zielonej i próbuję robić prezentację na Theories of
Translation.
Tłumaczenie idzie mi dobrze, teoretyzowanie na temat tłumaczenia już nie. Wczoraj
nie poszłam na wykład, bo za bardzo wiało i padało. Naprawdę za bardzo wiało i
padało. W mieście odpadła frontowa ściana od któregos Subwaya.
Współlokator M. twierdzi że jestem no-lajfem, wstaję rano, robię tłumaczenie,
idę do pracy, wracam, i idę spać.
***
Wtorek, praca. Zbiegam ze
schodów, na dole stoi E. szkoląca grupkę christmas tempów i rzuca mi złowrogie
spojrzenie.
- and you, where have you been?
- loo
- you’re not allowed to
- am I allowed to piss myself?
- you are allowed to piss off
Taki mały banter. Nowi patrzą na nas z przerażeniem, uśmiecham się do
nich i uciekam na shopfloor.