sobota, 7 czerwca 2014

39. kłamczucha

Praca, z dzisiaj.
Tradycyjny piątkowy chaos, klient potłukł butelkę syropu na kaszel i pół sklepu jedzie lukrecją, zepsuła się zgniatarka, wszędzie leżą porozwalane kartony, nie można swobodnie przejść. R. stoi koło wielkiej góry pudeł z homewares, takiej naprawdę przeogromnej, będą ze dwie palety, patrzy krytycznie na dostawę, na mnie, i pyta czy ja to wszystko zamówiłam.
Ups. No zamówiłam, R. (inny R.) powiedział, że coś duży mi ten order wyszedł, ale ja się uparłam, że tyle towaru jest potrzebne na homewares i tyle ma być.
Uhm, no, not all of it, I did order some, but it's mostly allocations.
Allocations, czyli że samo się zamówiło. R. mówi, że jeśli faktycznie tyle towaru jest potrzebne, to nie ma problemu, spogląda z powątpiewaniem na piętrzące się pudła, a ja uciekam na shopfloor zanim ktoś zada mi więcej niewygodnych pytań.

Kilka godzin później, sekcja wygląda o niebo lepiej, jakimś cudem wyładowałam wszystko, co zamówiłam i przyznałam się do zamówienia tylu w chuj rzeczy. Szeroki uśmiech R. zdradza, że i tak wiedział, i że mamy win-win situation.

***

Trwa cicha wojna o moją sekcję. Napisałabym moją byłą sekcję, ale póki co nie zanosi się na to, że w najbliższym czasie ktokolwiek inny ją dostanie.
Nikt nie chce robić homewares i wszyscy zgodnie określają tę sekcję jako najgorszą ze wszystkich, co jest dla mnie niezrozumiałe, bo ja łaziłam za A. i pytałam, czy będę mogła robić homewares na stałe, a A. dyplomatycznie odpowiadał, że zobaczymy, ale ja z perspektywy czasu wiem, że decyzja zapadła dawno przed zobaczymy.

Ciekawe jakie decyzje już zapadły, a ja jeszcze o nich nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz