środa, 4 czerwca 2014

38. Dwie strony Anglii

Sobota, praca.
Mam do zrobienia cały front i dwie inne sekcje, w magazynie jest armageddon, jest przeokropnie busy, ledwo można się przecisnąć przez dzikie tłumy ludzi, ciągle ktoś pochodzi i coś ode mnie chce, dzwonią kasjerzy i muszę biec do kas, mam do zrobienia daily stocktake, ktoś nie opróżnił zgniatarki do kartonu, wszędzie leżą wywrócone palety i musimy posprzątać dolny magazyn bo jutro przychodzi wielka dostawa. Upuściłam na siebie pudło wybielacza, prawe przedramię posiniało, spuchło i wygląda, jakby było brudne, ale cały czas pulsuje piekącym bólem, jestem na siebie zła, bo nie przestrzegałam zasad poprawnego manual handling i zrobiłam sobie krzywdę. Jest gorąco i chce mi się płakać.
Podchodzi R., podaje mi klucz do cash office i mówi: you're in charge today.
Zaczynam tłumaczyć ile mam do zrobienia, i że to niemożliwe, żebym jeszcze miała kasy, po prostu nie ma takiej opcji, no patrz ile dostawy się tam piętrzy, nie dam rady. R. patrzy na mnie, bez słowa słucha mojej litanii i uśmiecha się przyjaźnie, nadal nic nie mówiąc i wiem, że w tym momencie powinnam przestać. Opuszczam głowę, biorę klucz i mówię: yeah, okay, R. uśmiecha się jeszcze szerzej i odchodzi.

To jest ta Anglia, której nie rozumiem w pełni, i która czasem mnie przeraża, ta Anglia, gdzie nie zawsze wiem, co się dzieje i gdzie czuję się bezradna, gdzie decyzje podejmują się same.

***

Poszłam wczoraj na piwo z A., w pierwszym pubie jaki zaliczyliśmy było pusto, i barman wyciągnął takie śmieszne, małe szklaneczki i nalewał do nich różnych lokalnych lagers, ales, apas i stouts, żebyśmy mogli spróbować każdego i zdecydować, co chcemy pić. Opowiadał o przemyśle piwa regionalnego, i o tym jak zmieniał się w ciągu ostatniej dekady w różnych częściach świata, a my smakowaliśmy przeróżnych trunków i słuchaliśmy z ciekawością. Dałam się przekonać do wyjścia poza strefę piwnego komfortu i zdecydowałam się na czarny niczym smoła, lokalny stout.

To jest ta Anglia, w której zakochałam się jako nastolatka, i która nadal pozostaje w jakiś sposób magiczna, która chętnie odkrywa przede mną swoje tajemnice i fascynuje.

***

Jestem dziś tak skacowana, że zjadłam całą pizzę na kolację i zagryzam czekoladą.
Jutro idę oglądać pokój, za trzy tygodnie się przeprowadzam i nie wiem jeszcze dokąd.
Zobowiązałam się do przygotowania jakiejś konferencji na uniwersytecie i nie wiem co mam zrobić ani na kiedy.
Moje życie jest w chaosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz