wtorek, 9 grudnia 2014

62. spokojni Anglicy

W pracy spokój na poziomie personalnym, zakopaliśmy topór wojenny, ustaliliśmy, że jesteśmy w jednej drużynie, J. pokazał ludzką twarz i powiedział, że jest zestresowany i popełnił kilka błędów w tym jak nas traktował, ale szczerze chce mieć nas po swojej stronie bo bez nas nie da sobie rady. R. przeprosił za nazwanie go chujem, ja za to, że z płaczem uciekłam z cash officu gdy J. podjął próbę rozmowy.
Idzie nam wyjątkowo dobrze, dziś krzyczeliśmy na siebie tylko dwa razy, z czego tylko raz na shopfloorze i zostałam pochwalona za merchandising. Jak nie zostanę tłumaczem, to zostanę merchandiserem, pomarzyć zawsze można.

Swoją drogą ja naprawdę nie wiem, kto wymyśla te bzdury o spokojnych i nieśmiałych Anglikach, chyba ludzie, którzy poza Londynem nic w Anglii nie widzieli ;)

Poza pracą mam tyle do zrobienia, że popatrzyłam na sporządzoną wcześniej listę i usiadłam z pudełkiem twigletsów przed kompem i nie wiedząc od czego zacząć, nie zrobiłam nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz