sobota, 6 września 2014

51. smutno

W pracy nie noszę telefonu ze sobą i sprawdzam go tylko raz na przerwie, bo boję się, że będzie tam coś niepokojącego, strasznego lub nadmiernie ekscytującego, co wytrąci mnie z równowagi.
I dobrze.
Wychodząc dziś z pracy, odczytałam smsa od mamy. Jak zawsze lakoniczna i rzeczowa, napisała mi, że F. powiesił się nad Tamizą. Tyle. Zadzwoniłam.

- przecież on miał tylu przyjaciół, nie mogę uwierzyć, że nikt mu nie mógł pomóc, nikt go nie mógł wyciągnąć z problemów
- może to, w cokolwiek zabrnął, było zbyt głębokie, żeby dało się go wyciągnąć


Siedziałam z F. w jednej ławce w podstawówce. Taki typ kumpla luzaka. Później podobno wyjechał do Anglii i wdał się w jakieś narkotyki, przestępczość, gangi czy coś, nikt dokładnie nie wie, ostatecznie zniknął i wysłał do rodziny list, mówiąc, że jeśli chcą go zobaczyć, to mają przyjechać do Anglii, bo on do Polski nie wróci. A teraz nie żyje.

Nie wiem co o tym myslec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz