wtorek, 20 maja 2014

36. dobrze - niedobrze

A. to the office!

Trzy słowa zdolne przyprawić każdego zatrudnionego w retailu o zawał. Trzy słowa, które sprawiają, że dusza ulatuje z ciała, usadawia się na ramieniu delikwenta i oczekuje na spektakl. Można je odpicować i dodać: customer service call, albo this is a staff announcement, ale ja mieszkam w Yorkshire i ludzie są zbyt bezpośredni, żeby bawić się w zgrabne wyrażenia, więc jest tylko A. to the office!

Wiem, że wiadomości dla mnie są dobre, ale idę z sercem walącym niczym młot. Jeszcze nikt nie wie, nikt poza J., więc wszyscy spoglądają na mnie podejrzliwie. R. rzuca zaciekawione, Oh, someone is in trouble?, M. i .A starają się nie gapić, ale czuję na sobie ich wzrok, gdy znikam za drzwiami magazynu.
Wchodzę do biura, A. wita mnie uśmiechnięty i potwierdza, że wiadomości są wyłącznie dobre.
T. dał mi zielone światło, od następnego tygodnia zaczynam szkolenie na supervisora.

Rozmawiałam dziś z tatą przez telefon. Pytał czemu sobie nie znajdę innej pracy, najlepiej w innym kraju, bo on nienawidzi Anglii i Anglików. Powiedziałam, że mam jeszcze ponad rok studiów.
No dobra, niech ci będzie.

Po kilkudniowym wahaniu, powiedziałam mamie, że zostaję supervisorem. Zareagowała mieszanką złości i kpiny.
A to co ciebie tam tak nagle lubią? Ale ty dasz sobie ze wszystkim radę? Będziesz miała odpowiedzialność dużą, poradzisz sobie? Oho, to teraz wielka pani kierownik będziesz. Sprawiasz, że czuję się winna, że nie mogę cię utrzymać.

Tacie już nie powiedziałam nic, nie ma sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz