środa, 25 lutego 2015

76. lenistwo

Skiving away in your last hour, huh?
Chciałam zaprzeczyć, ale stałam w magazynie i usta miałam zapchane bananem, którego na szybko jadłam, więc tylko pokręciłam głową wydając bliżej niezidentyfikowany odgłos. Banany to taki zajebisty dar Matki Natury dla leniwych ludzi, nie trzeba gotować, nie trzeba obrabiać, nie trzeba myć, nic nie trzeba, a takie smaczne i pożywne.
Jem banana czy nie, tak naprawdę A. wie, że się nie opierdalam, a to jest tylko taki banter.
Zanim zostałam supervisorem, to nie ogarniałam, skąd A. wszystko wie.
Teraz wiem, że A. wszystko wie, bo mu wszystko mówimy.

Jestem chora i mam taki poziom nicmisięniechcenia, że wsypałam zamrożone warzywa do garnka, ugotowałam, posypałam serem i udaję sama przed sobą, że wcale nie jestem leniwa, tylko się zdrowo odżywiam. Wczoraj nawet nic mi się nic chciało gotować, to posiekałam owoce i zjadłam. Nie, właściwie to ja posiekałam banana, a resztę owoców tylko przepłukałam i przesypałam do miski.

W poniedziałek lecimy do Dublina z E., moja mama przerażona zapytała: a czemu wy lecicie do Irlandii, tam jest niebezpiecznie, tam się strzelają!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz