Ilość nutelli na naleśniku jest
wprost proporcjonalna do wkurwu jaki mnie mnie ogarnia na myśl o tym
całym bajzlu na uniwersytecie. Nikt nic nie wie, jeszcze nie jest
potwierdzone jaki mam moduł (wykłady zaczęły się tydzień temu)
wszystko jest robione na łapu-capu, nie robię w tym roku nic
związanego z tłumaczeniem, a wczoraj okazało się, że pracy
magisterskiej też nie mogę pisać o tłumaczeniu, o zamianie na
extended translation mogę w ogóle zapomnieć, bo osoba która
zgodziła się być moim promotorem wczoraj nagle zmieniła zdanie,
mówiąc wprost, że jest zbyt zajęta własnym PhD, żeby poświęcać
czas dla innych. Jestem w dupie bardzo.
Dlaczego mówię o nutelli na naleśniku? Bo jest pancake day, a dzień święty należy święcić.
Dziś było bardzo dużo nutelli.
***
Dzieje się tyle, że nie wiem o czym napisać. Mam w głowie milion myśli. Jest dobrze na wszystkich płaszczyznach, poza uniwersytetem, ale uniwersytet tak mnie dobija, że w mojej głowie nie ma od niego żadnej ucieczki. Chcę już skończyć i pożegnać się ze sformalizowaną edukacją na zawsze, bo mam dość.
Dlaczego mówię o nutelli na naleśniku? Bo jest pancake day, a dzień święty należy święcić.
Dziś było bardzo dużo nutelli.
***
Dzieje się tyle, że nie wiem o czym napisać. Mam w głowie milion myśli. Jest dobrze na wszystkich płaszczyznach, poza uniwersytetem, ale uniwersytet tak mnie dobija, że w mojej głowie nie ma od niego żadnej ucieczki. Chcę już skończyć i pożegnać się ze sformalizowaną edukacją na zawsze, bo mam dość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz